Schudnę, zacznę ćwiczyć, rzucę palenie, ograniczę alkohol, zacznę się uczyć, znajdę lepszą pracę... W końcu "Nowy Rok – nowa ja!". Postanowienia noworoczne można by wymieniać w nieskończoność. Na koniec roku dostajemy jakiegoś szalonego kopa energetycznego, który sprawia, że masowo zapisujemy się na siłownię, kursy lub po prostu próbujemy coś w swoim życiu zmienić. No, właśnie – próbujemy. A próbowanie to jednak za mało, by osiągnąć swój cel.
Kiedyś
też dawałam się porwać temu noworocznemu szaleństwu, ale w końcu
odpuściłam. Zapału wystarczyło może na 2-3 miesiące, a co
dalej? Dalej było pogodzenie się z porażką i wygodny powrót do
starych nawyków. A lista tego, co udało się osiągnąć w ciągu
roku zawsze pozostawiała wiele do życzenia w pakiecie z obniżoną
samooceną. Tak naprawdę wszystkiemu jest winna motywacja. Jeżeli
nie wychodzi od wnętrza, nie uda się jej utrzymać.
Noworoczne
postanowienia są właśnie takim zewnętrznym bodźcem. Świat woła
do Ciebie, że to Twój czas, że możesz wszystko właśnie tu i
teraz. Nie, absolutnie nie twierdzę, że to złe. Po prostu…
nietrwałe. W połowie stycznia opadną już medialne emocje
związane z postanowieniami, a wraz z nimi Twój zapał. I wszystkie
plany szlag trafia.
Za zmienianie swojego życia powinniśmy zabierać się wtedy, gdy czujemy, że to JUŻ.
Do tej decyzji trzeba dojrzeć, wtedy motywacja
jest najmocniejsza. Gdy będziesz gotowa, to tak naprawdę
zachodzące zmiany przyjdą niemalże bez wysiłku. Niemalże, bo nie
da się nic zmienić, nie wkładając w to pracy. Jednak gotowość
do zmiany sprawia, że przestajesz postrzegać je jako coś ciężkiego
lub trudnego do zrealizowania. Zamiast przeszkód – widzisz
możliwości. Tak niewiele trzeba, by wprowadzić nowe nawyki w swoim
życiu.
Jednak
na „odblokowane” w sobie tej gotowości potrzeba czasu. Skąd to
wiem? Jak większość kobiet, nie raz już próbowałam się
odchudzać. Początkowo byłam zmotywowana, pełna entuzjazmu i
myślałam, że tym razem się uda. Ale się nie udawało i już po
kilku miesiącach rzucałam ćwiczenia, a dietę jeszcze szybciej. Do
zmian popychały mnie bodźce zewnętrzne – a to zbliżają się
wakacje, a to studniówka, studia, faceci… Jednak dopiero teraz, w
tym roku, po prostu poczułam potrzebę zmian. I to nie było tylko
wprowadzenie aktywności fizycznej czy chwilowa dieta. Nie określałam
też do kiedy i ile mam schudnąć. Po prostu – chcę schudnąć,
bo już sama ze sobą źle się czuję. Powoli, małymi krokami od
kwietnia ubyło mi już 8 kg. Czy to dużo? Patrząc na rewelacyjne
metamorfozy dziewczyn udostępniane w sieci, zapewne nie, ale to nie
chodzi o porównywanie się z innymi. Tu chodzi o zadowolenie z
własnego życia.
Nowy
Rok może być Twoim nowym początkiem pod warunkiem, że jesteś na
to gotowa. Nie idź za modą, nie twórz listy postanowień, których
i tak nie zrealizujesz. Wejdź w Nowy Rok z optymizmem i… na luzie.
A czas na zmiany jeszcze przyjdzie;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz