Żeby nie było - to żadne postanowienie noworoczne. Jak już kiedyś wspominałam (tutaj) nie robię postanowień noworocznych, bo nie widzę w tym sensu. Jednak nie jest też tak, że zaczynając kolejny rok nie mam na niego żadnych planów. Czasem są to decyzje planowane nawet na kilka miesięcy do przodu, a czasem spontaniczne. Dokładnie tak było w tym przypadku - mam właśnie za sobą miesiąc bez alkoholu. Jak mi poszło? Czy było trudno? I czy w ogóle coś na tym zyskałam? Zapraszam do lektury.
Sam pomysł na taki alkoholowy detoks przyszedł mi do głowy po przeczytaniu jakiegoś artykułu o cudownych efektach odstawienia alkoholu. Pomyślałam - czemu nie spróbować? Od razu chcę zaznaczyć, że nie jestem osobą nadużywającą alkoholu (i w ogóle jakichkolwiek używek), ale nie jest też tak że jakoś specjalnie go unikam. Gdy mam gorszy dzień zdarza mi się zasiąść do ulubionego serialu z lampką wina, a do pizzy najbardziej smakuje mi piwo. Podobnie, gdy wychodzę ze znajomymi, to wychodzimy na piwo. Tak po ludzku.
Czy było trudno?
Nie. Przez cały miesiąc miałam tylko jeden kryzysowy dzień, gdy praca tak bardzo dała mi się we znaki, że pomyślałam o lampce dobrego czerwonego wina. Nie, nie złamałam się. Przez bezalkoholowy miesiąc najbardziej ucierpiało tak naprawdę moje życie towarzyskie. Zdarzyło się nawet, że znajomi zmienili plany i… odwołali spotkanie. Czy mam im to za złe? Nie, chociaż nie spodziewałam się, że jedna niepijąca osoba może “zepsuć” zabawę. W tym czasie zaliczyłam także wyjście na koncert, ale już z osobami, które także nie piły i nie czuliśmy jakiejś presji wywołanej miejscem lub rodzajem imprezy. Czyli się da :)A co ze zdrowiem?
Jeśli chodzi o kwestie zdrowotne - nie zauważyłam znacznych różnic. Wśród tych najczęściej wymienianych zalet wymienia się zwykle poprawę wyglądu cery, lepszy sen, poprawę samopoczucia i spadek wagi. Nie widzę poprawy w wyglądzie cery czy samopoczuciu. Nie sypiam lepiej niż do tej pory. Zauważyłam jedynie spadek wagi o 1,2 kg, ale to może być także wynik wprowadzenia w życie intensywniejszych treningów 4-5 razy w tygodniu. Niemniej jednak myślę, że brak dodatkowych pustych kalorii na pewno nie zaszkodził.Warto czy nie?
Detoks alkoholowy zapewne zrobi różnicę, ale komuś kto pije codziennie/kilka razy w tygodniu. Zrobi różnicę komuś, kto nie kończy na jednym piwie, a wypija sześć. W takich przypadkach, moim zdaniem, jest wręcz koniecznością. Będzie też świetną wymówką, gdy nie masz ochoty na spotkania towarzyskie ;) W innym wypadku nie odczujesz znaczących zmian w komforcie życia.A Ty próbowałaś takiego detoksu lub masz go w planach? Koniecznie podziel się swoimi spostrzeżeniami.
EDIT:
02.04.2019
Mimo że po tych 30 zaplanowanych dniach bez alkoholu nie zauważyłam różnicy, dostrzegłam ją, gdy znów wyszłam ze znajomymi na piwo. I choć jedno czy dwa piwa potrafią poprawić humor, to tylko na chwilę. Na dłuższą metę, nawet przy niewielkiej ilości alkoholu samopoczucie się pogorszy. Mam nawet wrażenie, że spadła jakość mojego snu, choć wcześniej tego nie zauważałam. Co więcej - sądzę, że podświadomie zaczęłam unikać sytuacji, które "wymagałyby" ode mnie spożycia procentów. Zdecydowanie rzadziej niż kiedyś zdarza mi się po ciężkim dniu w pracy wypić piwo czy kieliszek wina. Jakby mój organizm już nie potrzebował w ten sposób odreagowywać.
Z perspektywy czasu uważam więc przerwę od alkoholu za jedną z najlepszych decyzji, jaką podjęłam. Detoks okazał się skuteczny nie tylko dla mojego ciała, ale i ducha. I chyba o to chodziło :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz