9/08/2019

Miasto boskiej Ateny, czyli urlop w Grecji, cz.1

Atena - bogini mądrości i wojny w słusznej sprawie. Córka Zeusa, w jasnej zbroi, z włócznią i tarczą, stała się opiekunką greckich miast: Aten i Sparty. I właśnie tam - w Atenach - spędziliśmy pierwszy urlop w Grecji.

Jednym z symboli Ateny jest drzewo oliwne, uznawane za symbol bogactwa i pokoju. Jednak współcześnie miasto bogini niewiele ma wspólnego z tym pierwszym. Chociaż chodniki, krawężniki i klatki schodowe są z marmuru, który nam kojarzy się z luksusem, na ulicach można spotkać wielu bezdomnych.

Nie byłaś w Atenach, jeśli nie widziałaś Akropolu

Ateny są jak jedno wielkie muzeum - gdzie nie spojrzysz, tam leżą pozostałości po kulturze, która stworzyła podwaliny dla naszej cywilizacji. Te najlepiej zachowane (chociaż nie jest to do końca trafne określenie w przypadku ruin) znajdują się blisko siebie, więc spokojnie wystarczy jeden dzień, by zobaczyć wszystkie.

Widok na AkropolWstęp na Akropol kosztuje 20 euro. Bilety można kupić zarówno online, jak i na miejscu. Jest też do wyboru bilet zbiorczy w cenie 30 euro, w skład którego - oprócz Akropolu - wchodzą m.in. Forum rzymskie, Agora ateńska, Biblioteka Hadriana i Świątynia Zeusa Olimpijskiego. My zdecydowaliśmy się na pierwszą opcję z wejściem tylko na Akropol, resztę ruin można podziwiać zza ogrodzenia i nam to w zupełności wystarczyło. Jednak, jeśli bardzo zależy Ci, by każde z tych miejsc odwiedzić, polecam bilet zbiorczy, wyjdzie taniej, niż gdybyś chciała płacić przed wejściem.

Najlepiej wybrać się wcześnie rano lub późnym popołudniem. Na Akropolu nie ma ani skrawka cienia, więc wizyta między 10-16 może mocno dać w kość szczególnie, że trzeba się trochę powspinać. Zwiedzanie jest możliwe do godziny 20:00. Polecam też wziąć wygodne i stabilne obuwie, miejscami jest naprawdę ślisko! Weź też ze sobą butelkę wody, ale nie wyrzucaj jej - na górze, za Partenonem jest poidło, gdzie możesz uzupełnić zapasy.

Czy w ogóle warto ?

Na to pytanie niestety każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Jako osoba wrażliwa na sztukę niejednokrotnie zalewałam się łzami widząc na żywo dzieła mistrzów. Wciąż wspominam to miłe zaskoczenie, gdy na wystawie obrazów Salvadora Dalego w Pradze, na której znalazłam się zupełnie przypadkiem, zobaczyłam Uporczywość pamięci. Zamarłam z wrażenia.

Na nieszczęście nie mogę tego samego powiedzieć o wzgórzu świątynnym. W szkole i na studniach uczono mnie jak ważny był Partenon, Erechtejon, czy teatr Dionizosa. Jadąc do Aten miałam w pamięci wszystko, czego się nauczyłam i czułam się niesamowicie podekscytowana widząc Akropol z daleka, a gdy już wspięłam się na samą górę i dopiłam resztkę wody, jaka mi została, stwierdziłam... że jest w porządku. Tyle. Jest w porządku, szkoda, że nie odbudowali. Może wtedy wrażenie byłoby lepsze.

Z góry schodziliśmy w milczeniu, w zasadzie nie wiedząc, co można powiedzieć. Chyba po prostu nie chcieliśmy przyznać się do tego, że nie zachwyca. Na szczęście Grecja ma coś, co potrafi poprawić nastrój - nieziemsko pyszną kuchnię :)

Widok na Świątynię Zeusa w Atenach
Świątynia Zeusa Olimpijskiego


Kuchnia grecka

Jedna z najlepszych, jakie miałam okazję próbować - lekka, a zarazem bardzo sycąca. W restauracjach poza "strefą turystyczną", dania regionalne są tanie. Średnio, za zamówienie złożone z przystawki, dania głównego dla dwóch osób oraz piwa płaciliśmy 10 euro. Do każdego posiłku dostawaliśmy także dzbanek zimnej wody, która była prawdziwym wybawieniem w upalne dni.

Czego próbowaliśmy?

Souvlaki - mięso gyros podawane w picie z sosem tzatziki i warzywami lub nadziane na szpadkę, pieczone na ruszcie. Trochę przypomina kebab, jednak w smaku bije go na głowę (jest też mniej kaloryczne).

Musaka - zapiekanka z mięsa mielonego z bakłażanem i sosem beszamelowym posypanym żółtym serem. Niespecjalnie przypadła mi do gustu, może dlatego, że nie przepadam za mięsem mielonym.

Sałatka grecka (choriatiki) - z pomidorów, zielonych ogórków, czerwonej cebuli, z oliwą i plastrem sera feta. Bez sałaty, która z jakiegoś powodu znalazła się w polskiej wersji tej sałatki.

Grillowany ser feta - idealny na przystawkę, podawany z pomidorem i papryką oraz polany oliwą. Palce lizać!

Greckie piwa - w Grecji nie ma zbyt dużego wyboru piw, jednak z tych kilku regionalnych, które próbowałam, najlepsze w mojej opinii jest Mythos. Ma niezwykle jasną barwę i jest bardzo delikatne w smaku.

Ouzo - w sieci opisywane jako wódka anyżowa, jednak gdy zapytaliśmy o to Greków, zaprzeczyli. Według nich ouzo nie jest wódką, tylko rodzajem alkoholu, po prostu. Zrobione na bazie anyżu z wieloma przyprawami ma bardzo aromatyczny zapach i smak. Jak pić ouzo? Jeśli jest za mocne, rozcieńcza się je wodą (wtedy jego barwa zmienia się z przezroczystej na mleczną) i sączy cały wieczór.

Retsina - wino wyrabiane z dodatkiem żywicy sosny. Ma bardzo specyficzny zapach i smak, którego nawet nie ma do czego porównać. Trzeba spróbować i już :)

No dobrze, a ile to wszystko kosztowało?

Pomink Ateny Partenos
Pomnik Ateny Partenos przy Leof. Alexandras 30
Ku naszemu zaskoczeniu Ateny okazały się niedrogim miastem. Odłożonych pieniędzy spokojnie wystarczyło nam na wszystko i nie stresowaliśmy się, że nagle ich zabraknie. Ile zapłaciliśmy?
  • Bilety na samolot  w dwie strony dla dwóch osób - 908 zł.
  • Nocleg - 140 euro (20 euro za noc).
  • Na przyjemności, jedzenie i transport po mieście - 500 euro (finalnie wydaliśmy ok. 370 euro).
Bilety lotnicze kupowaliśmy ok. 4 miesiące przed podróżą, przez około miesiąc monitorując zmiany w cenach lotów. Co do noclegu, spaliśmy u Polki w dzielnicy Kipseli (ok. 5 km od Akropolu), tam też korzystaliśmy ze sklepów i restauracji. Poruszaliśmy się głównie komunikacją miejską oraz pieszo. O tym, jak wygląda transport w Atenach przeczytasz w kolejnym wpisie.

Przy okazji chciałabym polecić Ci nocleg u Ani :) Jeśli więc szukasz pokoju w Atenach zajrzyj na fanpage Ateny - pokoje do wynajęcia lub Anna Room na booking.com

Czy warto jechać do Aten?

Miasto bogini jest dobre na weekend - przyjechać, zobaczyć, pojechać dalej. Na dłuższą metę zamiast odpocząć, można się zmęczyć. Jest gorąco, wszędzie korki i mnóstwo ludzi. Podoba mi się jednak to, jak tętni życiem. Mimo kryzysu, który panuje w Grecji, restauracje i bary są pełne nie tylko turystów, ale i mieszkańców. Nocą Ateny naprawdę żyją. Wychodząc wieczorami na kolację czy spacer czuliśmy pozytywną energię tego długowiecznego miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pani na M. , Blogger