12/31/2023

Kilka godzin przed północą

Dwie dłonie trzymające zimne ognie. Zdjęcie zrobione przez Ian Schneider

Przeczołgaliśmy się przez 2020, przetrwaliśmy 2021, poturbowani próbujemy podnieść się po 2022. 2023 minął jak jedno mrugnięcie i pełni obaw, ale i z nadzieją spoglądamy na 2024. Każdy rok kończymy tak samo – kieliszkiem szampana (lub innego ulubionego trunku) i rozbłyskującymi na nocnym niebie fajerwerkami, które oznajmiają nam, że stare się skończyło, a nowe nadchodzi.

To nowe 365 dni, kartek w kalendarzu, które możesz zapełnić, czym chcesz. Nowy start, szansa, którą otrzymujesz, by coś zmienić. Okazja, by wraz ze starym rokiem odpuścić to, co już Ci nie służy.

Kiedyś uwielbiałam Sylwestra. Był dla mnie najlepszą okazją do hucznego świętowania – żaden sąsiad nie wezwie policji żeby zgłosić zakłócanie ciszy nocnej, a błyszczące stroje i tańce do rana są jak najbardziej wskazane. Gdy jednak zaczął się trudniejszy okres w moim życiu, radość z rozpoczęcia nowego roku zamieniła się w lęk przed nieznanym. Nie wiedziałam, co mnie czeka, nie miałam marzeń, nie miałam nadziei. Równocześnie towarzyszyła mi ulga, że te minione 12 miesięcy mojego prywatnego psychicznego piekła właśnie się kończyły.

W 2022 roku zastanawiałam się, po co mam świętować i czy w ogóle jest sens siedzieć do północy, by czekać na tę jedną chwilę. Że może lepiej ubrać wygodne ciuchy, obejrzeć film i pójść spać o zwyczajnej porze. Jednak jakaś wewnętrzna siła zaciągnęła mnie do szafy i namówiła do ubrania srebrnej sukienki, która nie pasuje na żadną inną okazję. Nakręciła mi włosy lokówką, nałożyła brokat na powieki i wraz ze mną niecierpliwie oczekiwała północy, podgryzając domową pizzę i popijając drinki z rumem. A gdy nadszedł ten moment… Jak zwykle łzy stanęły mi w oczach, bo właśnie pożegnałam stare i witam nowe, które do mnie przyjdzie. 365 szans na to, by zawalczyć o siebie. 2023 wystrzelił kolorowymi fajerwerkami za oknami mojego mieszkania.

Ten rok był inny niż poprzednie - zostawiłam pracę, która mi nie służyła, napisałam dwie książki, przekwalifikowałam się. Wprowadziłam w swoim życiu wiele zmian, a trochę jednak jakby niewiele się zmieniło. Chociaż... to tylko pozory. Na pierwszy rzut oka stwierdziłam, że stanęłam w miejscu. Zrobiłam tak wiele i niewiele z tego wynikło. Jednak gdy zajrzałam głębiej, dostrzegłam jak JA się zmieniłam. Nie chcę godzić się już na półśrodki, chodzić na kompromisy ze swoim własnym życiem, żeby "jakoś to było".  Krystalizują się moje cele i to, jak chcę żyć, do czego dążyć. Nie płynąć tam, gdzie mnie poniesie, a tam, gdzie chcę dotrzeć. Świadomie. I to chyba najważniejsza zmiana, jaką w sobie dostrzegłam.

Różnicę odczuwam też w moim podejściu do nadchodzącego roku: z nutką ekscytacji czekam na 2024, bo czuję, że to będzie TEN rok. Rok, w którym zrealizuję jedno z największych marzeń i naprawdę zmienię swoje życie. Przez 2023 pracowałam na to, by już w przyszłym roku zbierać owoce mojej ciężkiej pracy. Nie wiem jak będzie, nie mam 100% pewności, ale mocno wierzę, że wszystko się uda.

Fenomenem tej jednej jedynej nocy w roku jest to chwilowe zatrzymanie, energia, którą w jednej chwili dzielimy z całym światem. I wszyscy, wszyscy pragniemy tego samego - żeby następne 12 miesięcy było lepsze. Nie ma drugiego takiego święta w roku, które byłoby wspólne dla każdego bez względu na wyznanie i poglądy i chyba właśnie dlatego, że 31 grudnia każdego roku łączymy się wszyscy w momencie przejścia w nowy cykl, jest do dla mnie najważniejsze święto.

A Ty z czym wchodzisz w nowy rok?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Pani na M. , Blogger