Ucz się, a będziesz mieć dobrą pracę
Tak, skończ szkołę (koniecznie liceum, bo technikum to be) i idź na studia, bo bez studiów to nic. A to, że nie znajdziesz pracy w zawodzie albo w ogóle będziesz mieć problem ze znalezieniem roboty? No cóż, Twoja wina, trzeba było wybrać INNE STUDIA. Radź sobie.Więc idziesz do tej roboty, gdzie szef zachowuje się jakby Ci łaskę robił, że w ogóle DAŁ Ci pracę. Wynajmujesz mieszkanie, ale z innymi ludźmi, bo na samodzielne nie stać Cię z wynagrodzenia, które otrzymujesz. Codziennie przyłazisz do pracy, jak masz fajny zespół to przynajmniej trochę mniej się nie chce. Robisz rzeczy, w które początkowo się angażujesz (bo chociaż masz za co przeżyć miesiąc), ale później okazuje się, że 60% Twojej pracy ląduje w koszu. Szef kazał zrobić, ale później się okazało, że nie było to do niczego potrzebne. Są jeszcze klienci, odbiorcy tego, co robisz, którzy w swoim przekonaniu znają się na Twojej pracy lepiej od Ciebie. Naciskają byś robiła wszystko według ich widzimisię, a później narzekają, że to nie działa. I czyja to wina? Naturalnie, Twoja.
Wracasz do wynajmowanego w X osób mieszkania, które wygląda jak muzeum PRL-u, sprawdzasz oferty pracy, sprawdzasz oferty wynajmu i nic się nie zmienia. Niby rynek pracownika, a gdy przyjrzeć się bliżej temu, co oferują, niewiele różni się to od tego, co masz (chyba że jesteś programistką, ale tylko z doświadczeniem, początkujący w branży też nie mają lekko). Ceny mieszkań, których wystrój pokonał czas transformacji zaczynają się od 1800 wzwyż (czynsz może i 300 zł, ale odstępne minimum 1500) do tego oddzielnie płatne prąd i media, zarabiasz 2400, nie musisz nawet kalkulować, prosta matematyka.
Któregoś dnia przychodzisz do pracy, a szef informuje Cię, że to, co dostajesz "pod stołem", bo przecież "nie stać go", by całe wynagrodzenie było na umowie (ciesz się, że masz umowę), w tym miesiącu pójdzie na konto innego pracownika ("tak ciężko pracował, chciałbym go wynagrodzić"). Nawet nie masz siły się wykłócać, zresztą pół życia słuchałaś, że jak będziesz grzeczna i będziesz się dobrze uczyć, to wszystko się ułoży. Siadasz za durnym biurkiem i odbębniasz bezsensowną codzienność ("jak Ci się nie podoba, to zmień pracę").
Opcja druga. Wścieknij się, idź i powiedz, że Ci to nie pasuje, odwróci kota ogonem i wyjdzie na to, że jesteś ta niewdzięczna. O co w ogóle te pretensje? Przecież się tak umówiliście, a poza tym to z własnej kieszeni płaci Ci to, co dostajesz "dodatkowo". Wypruwa sobie żyły, żeby ta firma funkcjonowała, wszystko masz transparentnie i najważniejsze - jeżeli coś Ci nie pasuje, to zawsze możesz przyjść powiedzieć, co Ci nie leży, zawsze z Tobą porozmawia. Przecież.
Robisz przerwę, czytasz wiadomości
Niż demograficzny, aborcja to zło, 500+, kobiety robią karierę, zamiast rodzić. Rozmnażaj się. Rozmnażaj się, rozmnażaj się, rozmnażaj się. Tylko to się liczy. Jeśli nie chcesz, to słyszysz, że jesteś niedojrzała i "przejdzie Ci". Jeśli chcesz, myślisz, gdzie zmieścić tego dzieciaka, czy właściciel mieszkania nie będzie miał nic przeciwko (są tacy, co w ogłoszeniu zaznaczają, że bez dzieci), a może wziąć kredyt i kupić własne. Uwiązać się do końca życia do banku. Spłacać co miesiąc, by przed emeryturą móc powiedzieć, że jest się na swoim. Równocześnie zapewnić godny byt dziecku (no, ale jest 500+, o co Ci chodzi?). I kolejne - czy będziesz mogła wrócić do pracy po macierzyńskim? Czy okaże się, że jesteś problemem dla firmy, bo jako matka masz też inne obowiązki. Zapomnij o awansach czy premiach. Teraz funkcjonujesz jako matka. W ten sposób zrezygnowałaś z kariery.Władza, która chce Ci ustawiać życie, zagrożenie kryzysem klimatycznym, codzienna w życiu publicznym pogarda dla tych, którzy nie wyznają jedynych słusznych poglądów. Gejów można obrażać, innowierców opluwać, obcokrajowców traktować jak śmieci. Bóg, honor, ojczyzna, a Ty zastanawiasz się, gdzie w tym wszystkim jest ten bóg, ten honor i ta ojczyzna.
Masz prawie 30 lat, żadnego własnego lokum (chyba, że wzięłaś kredyt), żadnej jasnej ścieżki kariery (chyba tylko korpo jeszcze gwarantują takie rzeczy) i nazywają Cię roszczeniową. Przecież tyle od życia dostałaś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz