Kwestia życia
Każdy, kto próbował dostać się w Bieszczady komunikacją międzymiastową ma najlepsze pojęcie o tym, jak odcięte są od reszty Polski. Problem pogłębia się poza sezonem turystycznym - trzeba się napocić nie tylko, by znaleźć jakieś połączenie, ale i przetrwać na miejscu. Bowiem poza sezonem w Polańczyku nie uświadczycie otwartej knajpy. Pozostają tylko sklepy w centrum miejscowości i hotele. Jeśli więc masz nocleg w miejscu bez restauracji, trzeba samemu skombinować jedzenie. Czeka Cię wyprawa z plecakiem po duże zakupy (by nie chodzić kilka razy, szczególnie, gdy ma się do przejścia kilka kilometrów i to pod górkę), najlepiej z listą. Taka współczesna wersja pierwotnego polowania na zwierzynę - trzeba się dobrze przygotować ;)Kwestia ducha
Podczas naszych spacerów praktycznie nie spotykaliśmy żywej duszy. Któregoś dnia trafiliśmy tylko na panią sprzedającą regionalne sery, może kilka par seniorów uprawiających nordic walking. Miła odmiana po sierpniowej gorączce, kiedy dotarcie z punktu A do punktu B wymaga maksymalnego skupienia, by nie zderzyć się na chodniku z żadnym urlopowiczem.Nieziemska cisza, wszechobecna biel przecięta gładką taflą niemalże czarnego jeziora solińskiego, mróz i śnieg skrzypiący pod stopami. Podczas codziennych spacerów ośnieżonymi ścieżkami niewiele rozmawialiśmy. Chłonęliśmy spokój płynący z przykrytego białym puchem otoczenia. Świat zasnął, nie budźmy go. Jeśli chcesz choć na chwilę wylogować się ze świata to tylko tak i tylko tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz